Podróż Park narodowy Jasper
W Jasper spędzamy dwa (bardzo) deszczowe dni. Z temperaturami spadającymi w ciągu sierpniowych dni nawet do 4°C (górski klimat nieprzewidywalny), bez kurtek (skradzionych w Whistler, które wyjątkowo by się tu przydały) jest nam naprawdę ciężko polubić to miejsce. Na dodatek, wszechobecność komarów sprawia, że dobrze spędzić tu czas jest trudno. Musimy na przykład zapomnieć o przygotowywaniu jedzenia na campingu. Zatrzymać się na 30 sekund, żeby zrobić zdjęcie to również duże ryzyko.
A to wszystko szkoda bo park i otaczające nas pejzaże są naprawdę piękne. Uda się nam odbyć kilka pieszych wycieczek w krótkich momentach wytchnienia od deszczu. W południe odwiedzimy Kanion Maligne, który tak naprawdę jest wąwozem rzecznym, a nie kanionem. Został tak nazwany przez belgijskiego misjonarza - 'maligne' to po francusku diaboliczny - a w wąwozie strumień jest bardzo porywisty. Oglądamy jak zaczarowani niezwykłą siłę natury, która wyżłobiła w skalnej ścianie korytarze. Późne w tym roku roztopy śniegu podniosły dodatkowo poziom wody - z tego samego powodu ostatnia część treku jest niedostępna.
Następnie zatrzymujemy się przy naturalnej ciekawostce - jeziorze Medecine. Latem wypełnione po brzegi wodą - zimą, prawie całkowicie znika z powierzchni ziemi - zostaje z niego tylko mały strumyczek. Wyjaśnienie tego fenomenu znajduje się "poniżej dna" - jezioro to jest jak wanna bez korka. Rzeka Medecine, która je zasila przepływa pod spodem unikalną siecią podziemnych korytarzy. Jezioro zaczyna wypełniać się dopiero wiosną w czasie śnieżnych roztopów. Jeśli chodzi o jego nazwę, została ona nadana przez Indian, którzy nie widzieli żadnej różnicy między medycyną białych i czarną magią. Dla nich znikające zimą jezioro oznaczało obecność złych duchów i dlatego omijali je z daleka.
Na samym końcu trasy znajduje się jezioro Maligne. Piękne, ale dostępne tylko drogą wodną: stateczkiem albo kajakiem. W związku z faktem, że znowu zaczyna zbierać się na deszcz zadowalamy się krótkim spacerem do jeziora Moose - jego spokojna tafla niczym lustro odbija otaczający je las i góry. Można je nawet obejść dookoła ale i tym razem to komary i deszcz wygrają z nami...
Następnego dnia rano, po śniadaniu w deszczu, obieramy kierunek południowy - jedziemy do Parku narodowego Banff, również znajdującego się na terenie gór Skalistych. Droga - "Promenada lodowców", która do niego prowadzi jest niesamowita. Zatrzymamy się w dwóch miejscach na tej trasie: przy wodospadach Athabasca i Sunwapta. Pierwsze nie są wysokie - mają tylko 23 metry wysokości, ale są jednymi z najpotężniejszych w Kanadzie. W skale złożonej z twardego kwarcytu i miękkiego wapnia, rzeka wyrzeźbiła różne formy: małe kaniony i "gary olbrzyma" (wielkie doły). Drugie z kolei, wodospady Sunwapta znajdują się w miejscu połączenia dwóch "wiszących" polodowcowych dolin. Jeśli chodzi o resztę Promenady Lodowcowej zrobimy tylko kilka zdjęć zatrzymując się przy drodze. Ulewa i zachmurzone wierzchołki górskie nie pozwalają nam w pełni wykorzystać uroku tego miejsca.
Link do artykułu "Park narodowy Jasper" na naszej stronie.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Jest inna :) W Kanadzie jeziora są bardziej spektakularne :p
-
Wspaniałe. Mieliśmy okazję odwiedzić amerykańską część Gór Skalistych, ale ta kanadyjska jest chyba bardziej widowiskowa.
-
Jest zdecydowanie mniej turystyczny niż Banff!!! Mieliśmy zastać tu wiele zwierzyny - napatoczyły się misie, bo akurat był sezon jagód. Poza tym, jak w każdym amerykańskim i kanadyjskim parku - jest bardzo turystycznie tam gdzie nie trzeba się nachodzić... :)
-
...odniosłem wrażenie, że ten park sprawiał "najdziksze" wrażenie z tych, które przedstawiłaś...
...ale może się mylę?...